niedziela, 21 stycznia 2018

"I TAK CZŁOWIEK TRAFIŁ NA PSA" Konrad Lorenz

Teraz biorę na warsztat pozycję, którą kiedyś polecił mi tata. O dziwo bez problemu znalazłam ją w stacjonarnych księgarniach, co w przypadku wartościowych książek bywa raczej skomplikowane (bez ich uprzedniego zamówienia oczywiście). Na prostej, białej okładce widać odciski psich łap i ludzkich stóp zmierzających ku sobie. Myślę, że wybór takiej grafiki był strzałem w dziesiątkę przy ilustrowaniu tytułu: „I tak człowiek trafił na psa”.
Chwilkę o autorze. Konrad Lorenz był etologiem, wnikliwym badaczem oraz popularyzatorem wiedzy o zwierzętach. Poniższa książka jest zbiorem obserwacji, analiz i wniosków, które absolutnie nie serwowane w postaci suchych faktów. Pozycja pełna pasji i miłości do czworonogów, okraszona dodatkowo zabawnymi szkicami psów wykonanymi przez samego autora. 

Zaczynamy od poruszenia kwestii psiego pochodzenia. Nie znajdujemy tutaj wykresów z podziałkami na okresy, a esencjonalną opowieść o zróżnicowanym pochodzeniu psów. Według Lorenza część ras ma w sobie krew wilczą, a część szakalą. To daje podstawę do wyprowadzania kolejnych wniosków dotyczących różnic pomiędzy postrzeganiem świata przez te dwie „familie”: wilkopochodne (traktujące pana jako przodownika) oraz szakalopochodne (dla których pan jest postrzegany jako rodziciel). W dalszej części są działy dotyczące prawidłowego wychowania i przyswojenia przez psa podstaw współżycia w rodzinie. Jest nagradzanie i metody pozytywne, ale pojawiają się również klapsy, wytrząsanie przez kark, przyciskanie do podłoża przy nauce warowania etc., czyli obecnie metody raczej ganione i niestosowane przez większość szkoleniowców. Pamiętajmy jednak, że książka ma już swoje lata, sam autor odszedł w 1989r. Bardzo oryginalne opisanie rytuałów i zwyczajów psów. Z wielką dokładnością opisuje konkretne grymasy, pozycje ciała psów nastawionych do siebie pokojowo, wrogo. Po raz kolejny różnicuje psa domowego ze względu na jego pochodzenie, ale tym razem względem traktowania suki; wilkopochodne według obserwacji autora okazują respekt wobec suk tylko ze swojego stada, natomiast szalakopochodne wobec każdych. Ciekawe.
Poza relacjami w świecie stricte zwierzęcym, autor decyduje się na opisanie relacji pomiędzy psem a człowiekiem. Przy obrazowaniu współżycia psa i dziecka zdziwiło mnie tak bezgraniczne zaufanie do zwierzęcia i pewność, że dziecku w obecności psa nic nie grozi. Dla mnie to zbyt duże przeświadczenie o bezwzględnej prawości zwierzęcia. Może za dużo się nasłuchałam ;), ale zawsze wolę stosować w przypadku dwójki pies-dziecko zasadę ograniczonego zaufania.
Przy polecaniu płci nowego czworonoga autor zdecydowanie poleca suczki zwracając uwagę na ich łatwiejsze ułożenie. Ogólnie motyw duchowości psa i jego charakteru stawia wysoko w kwestii doboru psa, przez co wyraźnie krytykuje dobór hodowlany skierowany wyłącznie na eksterier. I dobrze :).
Wśród ciekawostek polecam wszystkim fragment dotyczący omówienia sytuacji słynnego Mowgliego (tak, tego z „Księgi Dżungli”), który zostaje wygnany przez stado wilków niemogących znieść jego spojrzenia. Dlaczego? To już pozostawiam do przeczytania zainteresowanym :). Amatorów filmików, na których pies z miłością przytula domową papużkę falistą z pewnością zaskoczy opinia autora, według której nie istnieje coś takiego jak „prawdziwa przyjaźń” międzygatunkowa. On określa to mianem jedynie przymierza obywatelskiego, czyli „nie ruszaniem swojego”.
Pozycja mała, kieszonkowa, ale jakże wartościowa! Fantastyczna wyprawa w umysł autora, którego luźny styl pisania odpręża, zaciekawia i pozwala się ponieść z nurtem licznych obserwacji. Podążamy z psami od momentu ich narodzin do przykrego momentu śmierci poznając po kolei ich zachowania, zabawy, rytuały. Polecam, również w ramach odpoczynku od „poradnikowego” stylu pisania w przypadku wielu książek traktujących o kynologii. 
Dane techniczne:
strony: 112, wymiary: 21x14,5cm, okładka miękka
Polski Instytut Wydawnicy Erica 1983 (2006)

poniedziałek, 8 stycznia 2018

„ MĄDRY PIES. Rozwijanie wrodzonych talentów czworonoga” Immanuel Birmelin

Niepozorna wielkość, twarda okładka z bystro spoglądającym Jack Russell Terrierem. Książka ze względu na swój wygląd (kolorowe, duże zdjęcia, ogólnie... dużo kolorów) może wydawać się adresowana do młodszych czytelników. Aby się przekonać dla kogo została napisana zajrzałam do jej środka.
            Pierwszy rozdział dotyczy poznawania psiej osobowości. Na początku krążymy wokół kwestii uczuć co w przyjemny sposób wprowadza czytającego do psiego świata. Sposób pisania jest bardzo ciepły, empatyczny, momentami wydaje mi się wręcz skręcający w nadmierne uczłowieczenie zwierzaka. Teksty są pełne poszanowania dla pupila i jego uczuć. W niedalekim sąsiedztwie widnieją trzy zdjęcia przedstawiające psinę w stanach: radosnego ożywienia, napięcia i uwagi oraz złości i gniewu. Ostatni obrazek jest podpisany „(…) odsłania zęby, ogon podwija pod siebie. „Lepiej stąd odejdź, jesteś moim wrogiem”” - nie do końca rozumiem tę interpretację, wydaje mi się, że mamy tu pomieszanie zbyt dużej liczby emocji na nazwanie konkretnego stanu. Nie znamy również kontekstu. Ponadto pies na zdjęciu wcale nie podwija pod siebie ogona :) Z drugiej strony wielki plus za inną kwestię - wspomnienie, że nie każdy szczerzący zęby pies wykazuje zachowanie agresywne :). Bardzo fajnie, że przy okazji opisu świata zmysłów przyjrzano się bliżej zmysłowi wzroku, często wszyscy skupiają się na doskonałym słuchu i węchu. W jednej z tabelek opisano problem podchodzenia psa do nieznanych mu obiektów – zrzucenie winy na brak możliwości jego dostrzeżenia. Dodałabym jeszcze, że taka reakcja występuje również wtedy, gdy pies po prostu czegoś nie zna, np. świetnie widzący za młodu Kefir nastroszył się kiedyś przeokropnie widząc nowy pomnik  Żubra na osiedlu (ku nieukrywanej uciesze przechodniów). Po zapoznaniu się z rzeźbą już nigdy nie odskakiwał na jego widok. Co dziwniejsze, autor książki testuje też swojego psa: zakłada na swoją głowę wiadro i biega na czworakach oczekując, że pupil go rozpozna. Prawdę mówiąc podobnie jak zwierzak nie wiedziałabym o co chodzi, więc reakcja zaskoczenia u psa wydaje mi się normalna. Gdyby pies był przyzwyczajony do tego osobliwego zachowania zapewne wiedziałby kto kryje się pod wiadrem. Mnie również nie zdziwiłaby teraz latająca na miotle ciotka jeśli takie coś miałoby miejsce nie pierwszy raz. 
Bardzo fajnie, że zwrócono uwagę na potrzebę trenowania psiego umysłu przez całe życie, podobnie jak wspomnienie o zróżnicowaniu zdolności do nauki pośród naszych ulubieńców, co nie powinno być absolutnie powodem do naszej frustracji tylko uszanowania osobowości konkretnego ulubieńca. Drugi rozdział porusza właśnie kwestie dotyczące uczenia się, odkrywania i rozwijania psich talentów. Towarzyszą mu rozmaite przykłady i odwołania do konkretnych badań. Bardzo dobry rozdział, wzbudza chęć poszukiwania odpowiedzi i skłania do refleksji nad codziennymi, ale ciekawymi pytaniami, np. czy pies potrafi oszukiwać?
Trzecia, ostatnia część książki proponuje umysłowy jogging na każdy dzień. Tam znajdziemy różne testy i ćwiczenia. Na pochwałę zasługuje strona o zasadach prawidłowego i efektywnego szkolenia: wypoczęciu psa, przerwach, zachęceniu itp. Często przy zadaniach występuje sformułowanie „nakłoń psa do...”, myślę, że można byłoby zastąpić ten zwrot słowami „zachęć” :).
            Ciekawa pozycja, przede wszystkim przypadła mi do gustu ze względu na poruszane codzienne-niecodzienne zagadnienia, również te zarezerwowane zazwyczaj wyłącznie dla ludzi. Zachęca do poszukiwania odpowiedzi, zadawania własnych pytań. Warto!



Dane techniczne:
strony: 95, wymiary: 22x16,5cm, okładka twarda
MUZA SA, 2007
 

środa, 3 stycznia 2018

Nosa skuteczne męczenie czyli maty węchowe

Nie pamiętam gdzie po raz pierwszy znalazłam maty węchowe, to było chyba na jednej z zagranicznych stron związanych z poszukiwaniem/tworzeniem innowacyjnych, atrakcyjnych zabawek dla psów. Poczytałam, popatrzyłam, przeanalizowałam i postanowiłam przetestować jej działanie na całkiem długiej, foksterierowej kufie. Kefir jako starszy pan podszedł do nowego pomysłu z... nie nie, nie z rezerwą, ale jak to zwykle on (wiecznie głodny) chętnie wyruszył na poszukiwanie smakołyków. Fukanie, mlaskanie i inne dziwne dźwięki okraszone merdaniem psiej anteny. Po wyczyszczeniu zawartości maty nastąpiło również kółeczko kontrolne sprawdzające czy gdzieś jeszcze nie upadł może jakiś cudogroszek jego karmy i... runięcie ze zmęczenia na ziemię. Pomyślałam - co za cudo! Wiecznie aktywny Kefir odpoczywa!
Mata węchowa to gromada mięciuchnych pasków z kolorowego polaru umieszczonych na gumowej podkładce, która zapobiega przesuwaniu się zabawki podczas penetrowania jej zawartości. Pomiędzy polarowymi frędzlami umieszczamy kawałki karmy, smakołyków, marchewki... i zapraszamy głównego zainteresowanego na polowanie. 

Zabawka ma zbawienny wpływ na zmęczenie psa dzięki odpowiedniej stymulacji umysłowej. Praca nosem jest niezwykle męcząca, przez co stanowi idealny katalizator energii pobudliwych psów. Poszukiwanie kąsków pozwoli im się wyciszyć, skupić i zapewni interesującą eksplorację. Psim sportowcom urozmaici ćwiczenia na świeżym powietrzu, a dla przebywających na chorobowym będzie doskonałą rozrywką rekompensującą brykanie na zewnątrz. Również właściciele łakomczuchów wciągających karmę na raz odnajdą w niej swojego sprzymierzeńca, bo dzięki rozłożeniu kąsków w macie spożywanie pokarmu będzie znacznie spowolnione.
Na zakończenie zabawy matę strzepujemy i odkładamy w niedostępne dla psa miejsce, żeby zawsze pozostawała czymś ekscytującym. Można ją też wyprać, przecież to tylko polar, ale raczej nie polecam aplikowania na nią pasztetów... 

Jeśli poszukujesz takiej maty lub nie masz cierpliwości na jej robienie - napisz :)